niedziela, 11 maja 2014

    Chciałabym nauczyć się wszystkiego od nowa, by móc nie nauczyć się kochać. Lub kochać tylko przez chwilę i na moment przestać. Co myślisz, co czujesz i czy jesteś, i czy wiesz, że ja też jestem tutaj i czekam na Ciebie. I to czekanie pozostało moją codziennością i jak umrę już z bólu, to nic. Bo czegóż więcej mogę chcieć od oceanu szczęścia, zalewającego mnie codziennie swoim dostatkiem i falami rozpaczy, które tkwią w każdym przecież szczęściu. Okropnie tęsknię i chyba to trochę mnie przerosło. Który już raz to piszę, co czuję- nie wiem, ile razy próbowałam wypowiedzieć słowa do Ciebie i prosić o odpowiedź. Źle jest mi tutaj z moją modlitwą, i trwaniem przy Bogu, który milczy. Lecz trwam, bo cóż innego mogłabym zrobić. Zabić się, zamęczyć na śmierć. Mogłabym zaraz, odejść w zimnym maju. Jestem tylko jak delikatne piórko, które wiatr niesie do przodu. Jestem wrażliwym stworzeniem, które zraniło swe skrzydła i nie może lecieć dalej. I jestem wrakiem człowieka, który ciągle czeka na cud. "Nadzieja istnieje zawsze, do ostatniej chwili. Dlatego właśnie jest nadzieją". Więc pomóż mi proszę, przetrwać kolejne miesiące i daj mi siłę na najbliższe dni, bo samej mi źle w tym cichym mieście.