poniedziałek, 26 grudnia 2016

    Tkwię w miejscu. Dosłownie czuję jak wrastam w podłoże. Mija kolejny rok, który zostawia mnie ze świadomością, że jestem jak w rynsztoku. Czuję kawałeczki brudu, które spływają mi po ramionach i piersiach. Przestałam już rozróżniać ich fetor, od odoru zgnilizny mojego ciała. A nie jestem w stanie się ruszyć. Nie potrafię nawet oddychać, kiedy patrzysz na mnie i wyciągasz dłonie, żeby mnie uwolnić. Wiem, że czekam na ratunek, którego nikt na świecie nie jest w stanie mi dać.