niedziela, 17 listopada 2013
Nawet nie pamiętam co czułam, stojąc w deszczu i krzycząc jak bardzo mi na Tobie zależy. Na pewno ból, jakby ktoś rozdarł mnie na kawałki. Potem już nic. Nawet Cię nie znienawidziłam za to wszystko, co mi zrobiłeś, było mi obojętne co się ze mną stanie. Potem życie mi chyba na moment umknęło, bo nie pamiętam czym zajmowałam się przez ostatni czas. Teraz chciałabym dowiedzieć się co u Ciebie. Ale nie od Ciebie. Wiem, że nie powiedzieliby mi prawdy, ale Tobie również ciężko było o niej mówić, więc to bez żadnej różnicy, choć pewnie odpowiedź byłaby krótka. Nadal pamiętam, jak brzmi Twój głos i często go słyszę, nadal pamiętam kształt Twojej dłoni, ale już jej nie potrzebuję, kubek herbaty zastępuje mi ją każdego wieczoru. Wiesz, śniła mi się dziś przeprowadzka. Przeprowadzka oznacza zmiany w życiu, więc chyba przed dzisiejszym wyjściem zmienię płaszcz na cieplejszy, albo zostanę w domu i nie zmienię nic. Usiądę na fotelu, wezmę kartkę i opiszę wszystkie swoje sukcesy, później spalę tę kartkę, zupełnie jakby była nic nie warta. Moim marzeniem jest umieć leczyć duszę, żebyś nigdy więcej się przy mnie nie rozpłakała, bo ciężko mi jest wtedy kłamać. Nie zrozum mnie proszę źle, ale sama jestem w takiej rozsypce i też często mi się to zdarza, tylko różnimy się tym, że ja nie potrzebuje kłamstwa by wierzyć, bo nie wierzę. Jest dopiero listopad. Zimny i długi listopad, który nigdy nie przynosił mi szczęścia. Na dworze minus trzy, we mnie minus trzydzieści i ogromna pustka. Czego mi brakuje? Ciepła.
sobota, 9 listopada 2013
Gdybym miała zliczyć wszystkie myśli, które dzisiaj przewinęły się przez moją głowę, to brakłoby mi siły. Nie jest źle, nawet sobie radzę. Powoli przyzwyczajam do samotności. Tylko piję więcej kawy i mniej jem, więcej czasu spędzam w domu i mniej śpię. Jesień chyba ma to do siebie, że wszystko psuje swoją obecnością. Jesienią chyba zawsze się tęskni, a wszelkie czynności życiowe wykonywane są z niestarannością. Długo zajmuje mi oswojenie się z wiadomością, której się nie spodziewałam. Ile może trwać wieczność? Bo chyba nigdy nie będę w pełni akceptowała takiej rzeczywistości. Szukam sprawiedliwości, która podobno gdzieś istnieje, gdzieś jest, ale dlaczego nie ma jej teraz i dlaczego nie było jej wtedy? Gdybym mogła cofnąć się o równy rok, wrócić do soboty, godziny 20:33 i móc z Tobą porozmawiać byłaby to moja najdłuższa rozmowa w życiu. O wszystkim: o polityce, na której się nie znam, o moich nowych znajomych, starych ciotkach, które Cię odwiedzały, o meczach, na które nigdy nie pojedziemy, o cudownym, wspaniałym, niepowtarzalnym życiu i nawet o pogodzie. Zastanowiłabym się wtedy, kiedy będzie odpowiedni moment na to, żebyś mnie zostawił. Bo teraz nie wiem, dlatego ciągnę Cię do góry, by nie zostać sama. Próbuję Cię wydostać i sama odbić się od grząskiego dna, które jest rozsypanką moich uczuć i stanów emocjonalnych. Jakież to paradoksalne. Czy powinnam się przygotować? Nie. Nie powinnam, bo nie chcę. Bo wiem, że kiedy będę przygotowana, nie odczuję tak mocno Twojej późniejszej obecności. Śmierć jest słabością, kurwa słabością, dlatego dla mnie nigdy nie umrzesz.
Michał Łuczak.
Przepraszam, że tyle to trwało. Polecam kliknąć na obraz.
Przepraszam, że tyle to trwało. Polecam kliknąć na obraz.
PS.: odezwij się.
Subskrybuj:
Posty (Atom)