Nie słyszę własnego oddechu, choć dawno w mieszkaniu nie było tak cicho. Siedzę bez ruchu, tylko ja i miliony moich myśli. Wpatrzona w postać, której naprawdę podobno tutaj nie ma. Ogromny szary twór mojej wyobraźni. Moją głowę rozsadza jego krzyk, patrzę, jak śmieje mi się w twarz. Jakby z każdą minutą wybuchały we mnie bomby, kiedy tylko on otworzy usta. Czuję się okropnie opuszczona, zostawiona na pastwę losu, rzucona na pożarcie. Umieram od środka. Gniję jak trup.