piątek, 10 marca 2017

    Nie słyszę własnego oddechu, choć dawno w mieszkaniu nie było tak cicho. Siedzę bez ruchu, tylko ja i miliony moich myśli. Wpatrzona w postać, której naprawdę podobno tutaj nie ma. Ogromny szary twór mojej wyobraźni. Moją głowę rozsadza jego krzyk, patrzę, jak śmieje mi się w twarz. Jakby z każdą minutą wybuchały we mnie bomby, kiedy tylko on otworzy usta. Czuję się okropnie opuszczona, zostawiona na pastwę losu, rzucona na pożarcie. Umieram od środka. Gniję jak trup.

1 komentarz:

  1. Nie wchodziłam na Twojego bloga ponad rok, myślałam, że już nie piszesz... i zrobiło mi się trochę przykro, znajdując kilka wpisów, których jeszcze nie czytałam - o tym samym. Z drugiej strony nie wierzę, że nic się u Ciebie przez ten czas nie zmieniło, to chyba niemożliwe. Rzadko piszesz, więc może pomiędzy postami czujesz się lepiej, a przynajmniej mam taką nadzieję... trzymaj się ♥ / Lizzy/byłam tu jako Tina kiedyś, może pamiętasz.

    OdpowiedzUsuń

:-)