piątek, 9 czerwca 2017
Bóg zaciskał sznur na moim gardle. I stojąc na drewnianym stołeczku, czułam jak wznoszę się na palcach ku górze, myśląc, że to cokolwiek pomoże. Stałam tak kilka lat i myślałam, że to walka, której nie jestem w stanie wygrać. Czułam, jak za każdym moim ruchem ogień zaczyna palić mi stopy. Ale ściągnęłam tę pętle i teraz siedzę na tym cholernym drewnianym krześle i pluję do piekła. Wisiałam już prawie jak kukiełka na drzewie, a teraz siedzę i śmieję się szatanowi w twarz. Czy długo tak zamierzam? Nie wiem. Moje krzesło zaczyna płonąć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
:-)