piątek, 11 października 2013
Jesień to dobry czas na pisanie. Zdecydowanie najlepszy. Jesień jest wyjątkowa. Pełna tęsknoty i zapełniona po brzegi wspomnieniami. Droga Jesieni, bądź dla mnie tak samo dobra tego roku, jaka byłaś dotychczas. Chyba jedenasty października stanie się dla mnie przełomem- na jeden wieczór. Pisanie jest czynnością bolesną. Nie tylko dla ręki, głównie dla duszy. Więc po co to robić? To jak mówienie do ściany, mówienie do siebie, albo do osoby, która nie zawsze do końca zrozumie sens wypowiedzi. Albo jak gra na fortepianie... Tęskno mi. Tęsknię za wszystkim związanym z Tobą. Znowu, kolejnego wieczoru. Ale leczę się z Ciebie. Powoli i cierpliwie. Długo i żmudnie, chociaż bardzo ciężko jest mi utrzymać wysoko postawioną poprzeczkę. Podnoszę głowę i mam nad sobą tylko milion schodów cierpienia. Tylko tysiąc schodów płaczu. Tylko sto schodów cichych dni i jeden stopień szczęścia. Jeden stopień dzieli mnie od kolejnej przepaści, która pochłonie mnie na kolejne kilka miesięcy. Próba wydostania stała się zbyt odległą. Może lepiej byłoby zaprzyjaźnić się z czymś, co towarzyszy mi na co dzień. Z czymś, czego tak bardzo mam dosyć, choć wiem, że nigdy nie powinnam, nie mogę. To jest jak duch. Nie widzę go, nie słyszę go, ale czuję. We własnym wnętrzu, w środku, w sercu, które już nie umie dalej tego znosić, bo to je zabija. Przepraszam Cię, Serduszko. Cierpisz znów przeze mnie. Jestem jak błąkająca się gdzieś nadzieja, jak emocjonalny wrak czekający na cud, który może kiedyś mi ześlesz. Mówią, że wszystko kiedyś wraca. Wszystko, tylko nie Ty. Listę życzeń skróciłam do minimum. Została tylko jedna pozycja. Jedno pragnienie. Zgadnij jakie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
:-)