wtorek, 14 stycznia 2014

    Lubię spacerować, kiedy pada. Patrzeć, jak małe, bezbronne kropelki deszczu roztrzaskują się o chodnik, zmieniając jego kolor. Dzień czwarty. Chcę przestać cierpieć. Albo przestać czuć. Odetchnąć. I już za Tobą tęsknię. I chyba nigdy się nie przyzwyczaję do Twojej nieobecności. Bo jak można przyzwyczaić się do życia bez kawałka wnętrza. Nie byłam gotowa na Twoje odejście. Być może nigdy nie byłabym gotowa. Niebo płacze za Twoim odejściem, a ja razem z nim łkam i moje oczy nigdy jeszcze tyle nie przepłakały. Serce jeszcze nigdy tak bardzo mnie nie bolało. Czuję, jakby przy każdej, choćby najmniejszej myśli o Tobie, pękało się jeszcze mocniej, niż jest złamane. Trudno jest mi wierzyć w coś, co nigdy nie wydawało się prawdopodobne. Dla mnie będziesz żył wiecznie, tylko potrzebuję trochę czasu, żeby pogodzić się z tym, że Twoje drobne ciało jest głęboko, pod martwą ziemią. I że nie ma Cię w miejscu, w którym zawsze byłeś i czekałeś na mnie. Nigdy nie lubiłeś zimna, a teraz leżysz sam w zimnej ziemi. Tak bardzo mi Cię brakuje. Chciałabym spędzić z Tobą jeszcze jeden dzień. Jeden pieprzony dzień. Nie musiałby być inny niż wszystkie, ale zmieniłabym jedną rzecz. Wstałabym wraz ze wschodem słońca, aby móc poświęcić Ci każdą minutę, nie odstąpiłabym Cię na krok, gdybym wiedziała, że mnie zostawisz. Pamiętam każdą naszą wspólną chwilę. Jak oglądaliśmy razem nietoperze, jak robiliśmy ludziki i kasztanów, jak podlewaliśmy razem ogródek, wieszaliśmy hamak. Każdą sekundę naszego wspólnego życia. Dziś widziałam Cię ostatni raz, ale wierzę, że jeszcze kiedyś zobaczę, a teraz będę czuła Twoją obecność codziennie. Dziś wyglądałeś jakbyś spał, jakbyś wciąż się uśmiechał. Do zobaczenia niedługo.

2 komentarze:

  1. mówiłam Ci już, że masz ogromny talent i kocham czytać Twojego bloga?:*

    OdpowiedzUsuń

:-)