niedziela, 14 lipca 2013
Kiedyś byłam w niebie, naprawdę tam byłam. Czasem tak się zastanawiam, jak bardzo chciałabym do tego nieba wrócić. Tak bardzo chciałabym wierzyć w rzeczy, w które nie powinnam. Może to wszystko byłoby prostsze. 77 sekund, a zabrakło jednej, żeby przejrzeć na oczy. Gdybym zyskała jeszcze jeden dzień, oddałabym go Tobie, żebyś mógł zmienić coś we mnie, a jeżeli to moja ostatnia chwila na ziemi, to chcę być po prostu szczęśliwa. Nie wiem jak, nigdy nie określałam definicji szczęścia. Pamiętaj, krzyk jest dla ludzi słabej wiary, więc po co masz krzyczeć, skoro możesz szeptać. Bo wierzysz, prawda? Wiem, że nienawidzisz tego świata, tak samo jak ja. Nie mamy wyjątkowych mocy, nie jesteśmy nieśmiertelni, ale póki ja jestem, Ty jesteś i póki jesteś Ty, jestem ja. To da się zniszczyć, ale nigdy tego nie zabijesz. To więcej niż wszystko co możesz zobaczyć, a wiem to, bo przecież ja tutaj jestem. Proszę, nie mówi mi, że wiesz, czym jest cierpienie. Chyba widocznie jesteś zbyt słaba, żeby się wybić. Słabsi zawsze byli oparciem dla silniejszych. Nie mów mi, że wiesz, czym jest udręka. Nigdy nie wyglądałaś przez okno, gdzie zamiast słońca, widziałaś zapłakanych bliskich. Budząc się i nie myśląc o przebiegu dnia. Oni płakali za Twoją stratą. Ten lipiec daje mi wiele do myślenia. Ale przecież to dopiero lipiec.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
bardzo lubię czytać Twoje wpisy. nie znam Cię, ale szanuję i podziwiam. zastanawiam się ile masz lat, bo piszesz naprawdę fantastycznie, zazdroszczę talentu! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńThis is a great & well written post, you did an amazing job!
OdpowiedzUsuń