czwartek, 24 października 2013
Swoją wewnętrzną pustkę wypełniam wszystkim, co tylko możliwe, ale najmniej obecnością ludzi. Nie wiem, czy potrzebuję rozmowy z kimś innym, czy tylko ze sobą. Ta druga zawsze w zupełności wystarczała, nigdy nie szukałam odskoczni, jaką był drugi człowiek. Nie umiem się określić. Wiem, że nie ma na świecie osoby, która zrozumiałaby naprawdę wszystko, co chcę przekazać. Stoję w wielkim, szklanym domu otoczonym szarymi drzewami zamarzniętego lasu. Na dworze jest zimno, za zimno żeby wyjść, ale zbyt cicho, żeby tu zostać. Pośród smutku znajduję urywki szczęścia, ale w efekcie prowadzą mnie one do braku motywacji istnienia, emocjonalnego upadku i w końcu śmierci, lecz żyję, bo czekam na przemianę, choć chyba jestem skazana na ból. Tęsknota za czymś, czego nie umiem opisać, całkowicie zawładnęła moim sercem. Dokąd ja właściwie zmierzam? Dokąd? Nie ustaliłam sobie celu podróży, po prostu ruszyłam przed siebie nie chcąc stać w bezsilności. Już tyle razy zadałam sobie to pytanie, tyle razy starałam się odpowiedzieć, ale za każdym razem próbując wymyślić cokolwiek, coś, co miałoby jakikolwiek sens, zaczynałam się śmiać z własnych marzeń. Niemoc, jaka mnie wypełnia w realizowaniu własnych przekonań, stała się tak ogromna, że zostało mi naprawdę tylko to. Podjęłam kolejną próbę walki, mimo, że moje serce ma już dość. ,,Nic mi nie jest'' tylko ostatnio jakoś tak mi źle na tym świecie.
niedziela, 20 października 2013
Przez moje kruche wnętrze przeszedł silny ból, który chyba miał mi przypomnieć moją żałosną sytuację na tym ogromnym świecie. Nie umiem siebie inaczej określić. Mała, zabłąkana istota, wieczny podróżnik, który nawet nie zabrał ze sobą namiotu. Jestem sama ze swoją samotnością, na szczycie góry, która była moim celem. Osiągnęłam go- powinnam być dumna. Nie jestem. Nie ma we mnie choćby najmniejszej odrobiny dumy z własnego sukcesu. Jedyne co czuję to zimno. Wiatr wieje mi w twarz. Powinnam dalej walczyć o miejsce, czekać aż do mnie dołączysz, przecież obiecałeś, choć byłeś tu już tyle razy. Znasz ten kawałek świata, znasz smak wygranej, poczucie własnej wartości. I choć byłeś tutaj już tak wiele razy, wciąż powracasz na tę samą skamielinę. Kolejny raz czuję, jak deszcz zaczyna kropić mi na głowę. Spoglądam w niebo, chmury wydają się tutaj być jeszcze bardziej smutne niż te, które widziałam tam na dole. Sześć minut i pięćdziesiąt trzy sekundy spędziłam w bezruchu, myśląc tylko o tym, czego chciałabym od Ciebie. Mam jedno marzenie, dwa, trzy, miliony, ale tylko marzeń. Za to jedno pragnienie, tylko jedno. To przecież dobrze, nie wymagam wiele. Dzisiaj świat jakoś wypadł mi z rąk, ale nie jest mi już nawet żal, nie jest mi już nawet źle i nie czuję się nawet jakoś inaczej.
poniedziałek, 14 października 2013
Nie chciałam nawet myśleć jak to jest, kiedy w jednej
sekundzie mój świat ulega całkowitej destrukcji. Nie chciałam sobie wyobrażać,
a Los pragnął, bym tego doświadczyła. Odkąd pamiętam, w moim życiu dominowało
uczucie rozterki i żalu, ale teraz całą przestrzeń, która znajduje się dookoła
mnie, zalało niewyobrażalnie wielkie uczucie smutku. Nie potrafię sobie znaleźć
miejsca, odkąd postanowiłeś ze mnie zrezygnować. Wszystko, co jest moją
codziennością, nie daje mi przestać tęsknić. Najgorsza jest walka z obojętnością.
Kiedy łzy cisną się do oczu litrami, a ona nie pozwala się wydobyć ani
kropelce. Wciąż próbuję zdusić w sobie milion emocji, a to prowadzi mnie do
paranoi. Jestem sama. Brakuje mi Twojej obecności, tak bardzo, że nie jestem w
stanie wykonywać najprostszych czynności. I choć staram się żyć normalnie, to
kiedy uświadamiam sobie, że nie pozostało po Tobie nic, co mogłoby mi Ciebie
zwrócić, mam ochotę zamknąć się w ciemnym pokoju na końcu świata i żyć z tą
pamięcią, że Ty przecież kiedyś byłeś. Ale ile pozostanie tych wspomnień, gdy
pęknie mi serce? Nie umiem zaakceptować takiego końca. Wzniosłam się na wyżyny
emocji. Czuję złość. Złość, że dałam z siebie za mało, choć wydawało mi się, że
więcej nie jestem w stanie z siebie wykruszyć- mogłam. I chociaż wiem, że żadne
słowo na świecie nie odda mi Ciebie, będę dalej szukać tego jednego. Właściwie
nie zdaję sobie sprawy, co przyniesie mi jutro. Być może napiszę książkę o
Tobie, o wszystkich Twoich zaletach. Może zostanę w łóżku i wymyślę kilka
kolejnych, a być może umrę z tęsknoty za Tobą. Mija kolejny miesiąc, a ja dalej
tkwię w niewiedzy. Milion rzeczy da się odkryć na białym suficie, patrząc w
niego kilka godzin. I patrząc tak bezczynnie, można wymyślić milion powodów,
dla których powinieneś przy mnie zostać. Ja i moja pustka coraz lepiej się
dogadujemy. Wieczór jest chłodny. Wiem to, choć nie wyszłam z mieszkania.
Czasem chłód po prostu widać.
piątek, 11 października 2013
Jesień to dobry czas na pisanie. Zdecydowanie najlepszy. Jesień jest wyjątkowa. Pełna tęsknoty i zapełniona po brzegi wspomnieniami. Droga Jesieni, bądź dla mnie tak samo dobra tego roku, jaka byłaś dotychczas. Chyba jedenasty października stanie się dla mnie przełomem- na jeden wieczór. Pisanie jest czynnością bolesną. Nie tylko dla ręki, głównie dla duszy. Więc po co to robić? To jak mówienie do ściany, mówienie do siebie, albo do osoby, która nie zawsze do końca zrozumie sens wypowiedzi. Albo jak gra na fortepianie... Tęskno mi. Tęsknię za wszystkim związanym z Tobą. Znowu, kolejnego wieczoru. Ale leczę się z Ciebie. Powoli i cierpliwie. Długo i żmudnie, chociaż bardzo ciężko jest mi utrzymać wysoko postawioną poprzeczkę. Podnoszę głowę i mam nad sobą tylko milion schodów cierpienia. Tylko tysiąc schodów płaczu. Tylko sto schodów cichych dni i jeden stopień szczęścia. Jeden stopień dzieli mnie od kolejnej przepaści, która pochłonie mnie na kolejne kilka miesięcy. Próba wydostania stała się zbyt odległą. Może lepiej byłoby zaprzyjaźnić się z czymś, co towarzyszy mi na co dzień. Z czymś, czego tak bardzo mam dosyć, choć wiem, że nigdy nie powinnam, nie mogę. To jest jak duch. Nie widzę go, nie słyszę go, ale czuję. We własnym wnętrzu, w środku, w sercu, które już nie umie dalej tego znosić, bo to je zabija. Przepraszam Cię, Serduszko. Cierpisz znów przeze mnie. Jestem jak błąkająca się gdzieś nadzieja, jak emocjonalny wrak czekający na cud, który może kiedyś mi ześlesz. Mówią, że wszystko kiedyś wraca. Wszystko, tylko nie Ty. Listę życzeń skróciłam do minimum. Została tylko jedna pozycja. Jedno pragnienie. Zgadnij jakie.
środa, 9 października 2013
Otworzyłam oczy, na zegarku było siedem po szóstej. Wtuliłam się jeszcze bardziej w pościel i próbowałam zmusić organizm do snu. Na próżno. Mieszkanie było puste, jedynie kot drapiąc natarczywie w drzwi, dawał oznaki życia. Pokój, w którym się znajdowałam, był tak bardzo przepełniony smutkiem i rozpaczą po Tobie, że nie było czym oddychać. Otworzyłam okno, nabrałam tak dużo świeżego, mroźnego powietrza w płuca, że aż moje brudne wnętrze zachłysnęło się jego czystością. Od upadku straciłam przytomność i kiedy się ocknęłam chyba przypadkiem przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie. ''Katarzyno, czy to Ty?''. To była jedna z piękniejszych relacji, choć opierała się tylko na prowadzeniu pogawędek o Twojej i mojej osobie, paleniu papierosów na ciemnych obrzeżach miasta, o których istnieniu nie miałam świadomości i śmiechu. Dobrze nam się rozmawiało tej zimy, prawda? Siedziałam na ziemi długo i prawdopodobnie wtedy zdałam sobie sprawę, że chcąc, nie chcąc, nigdy o Tobie nie zapomniałam, mimo, że to już kilka długich lat bez słowa. Czy tęsknię? Nie wiem, chyba na przekór nie.
Zaparzyłam herbatę, powspominałam jeszcze chwilę i zamknęłam okno. Chyba zdałam sobie sprawę, że walka o to, na czym naprawdę Ci zależy nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Uparta przestałam być w wieku 12 lat, teraz robię to tylko wtedy, kiedy muszę. Marzenie, które było jednym z najbardziej niedoskonałych, tak długo nie zostawało spełnione, że coraz bardziej pragnęłam je urzeczywistnić. Kolejny raz wstaję, przemywam twarz zimną wodą i spoglądając w lustro, zalewa mnie fala żalu. Jedynie co czuję teraz to ogromny ucisk w sercu, które bije tak mocno, jakby nie chciało już znajdować się tam gdzie jest- we mnie. I teraz mam przed sobą jedyną osobę, która na śmiech, reaguje śmiechem, a na łzy, reaguje łzami.
Zaparzyłam herbatę, powspominałam jeszcze chwilę i zamknęłam okno. Chyba zdałam sobie sprawę, że walka o to, na czym naprawdę Ci zależy nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Uparta przestałam być w wieku 12 lat, teraz robię to tylko wtedy, kiedy muszę. Marzenie, które było jednym z najbardziej niedoskonałych, tak długo nie zostawało spełnione, że coraz bardziej pragnęłam je urzeczywistnić. Kolejny raz wstaję, przemywam twarz zimną wodą i spoglądając w lustro, zalewa mnie fala żalu. Jedynie co czuję teraz to ogromny ucisk w sercu, które bije tak mocno, jakby nie chciało już znajdować się tam gdzie jest- we mnie. I teraz mam przed sobą jedyną osobę, która na śmiech, reaguje śmiechem, a na łzy, reaguje łzami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)