środa, 17 września 2014

    Stoję na dachu świata i bezgłośnie śpiewam piosenkę do Boga. I nieśmiertelna- umieram. Bo podcięli mi skrzydła w trakcie lotu do nieba. Kolejną noc udaje mi się przetrwać z tym cierpieniem. Oszukać ciało i uciec przed snami. Przesiedzieć na oknie kolejny poranek żeby oglądać wschody słońca i tonąć w cieple czerwieni. Ale choćby nawet było ich milion to ja zawsze będę wschodzić jako ostatnia. Jesieni chodź już szybciej, bym mogła obarczać Cię całą moją nienawiścią. Chodź i przynieś ze sobą ukojenie dla mojego rozszarpanego serca. I bądź już, bądź. Przynieś deszcz na czternastego października, przynieś mi czarną sukienkę i zapach sztucznych kwiatów. Pozwól łzom jeszcze raz płynąć w strugach deszczu. W nocy bez końca i nocy bez słów. Łzom obdartym z miłości, jak mnie obszarpanej ze skóry. Bo nie mam już niczego, co mogłabym Ci dać. Lub nie mam niczego, co mógłbyś chcieć. Z dnia na dzień gaśnie mój ogień. Dziś jest mój dzień, a każdy przecież jest taki sam.

3 komentarze:

  1. Niesamowicie oddajesz swoje emocje, i to za każdym razem. Niesamowicie się to czyta, niesamowicie się to odczuwa wraz z Tobą. Życzę Ci dużo spokoju w serduszku, i jeszcze więcej szczęśliwych dni:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. I had a hard time translating this on google. Thanks for your kind comments on 0our blog.

    Have a wonderful week!

    xx
    5th&6th

    OdpowiedzUsuń

:-)