wtorek, 14 października 2014

    Dzisiejszego wieczora na usta cisną mi się miliony słów, tylko nie umiem ich dobrać, by dobrze przy Tobie zabrzmiały. I oddycham dzisiaj ciężej, lecz wszystko u mnie w porządku, jak zawsze. Dalej śmieję się ze złamanych serc, a w myślach uczę się za to przepraszać. Dalej płonę z rozpaczy, tęsknię, krzyczę, obwiniam. I wszystko jest takie samo. Każda kość, każdy milimetr mojego ciała jest kurewsko taki sam. A patrzenie setny raz na tę samą ulicę, daje wrażenie jakby zobaczyło się już wszystko, co tylko świat miał mi do pokazania. Oddycham i karmię się tym. Zabijam czas. Obserwuje ziarenka w klepsydrze mojego życia i patrząc tak kolejną dobę, czuję jakbym stawała się jednym z nich. Że tak jak wszystkie te maleńkie elementy spadam na dół i przykrywam resztą drobin, bez możliwości wzbicia się i rozpoczęcia życia od nowa. Bo wiesz, dziewięć miesięcy to długo. I sama już nie wiem dlaczego dalej sobie radzę.

1 komentarz:

:-)