I już coraz rzadziej, z okazji urodzin, świąt, czasem spontaniczniej, przy pierwszym wtorku miesiąca. Coraz rzadziej jestem, coraz częściej bywam. Bo taka kolej rzeczy. Nie. Nie, nie, nie. Nie chcę kolei rzeczy, nie chcę wtorków, poniedziałków, nie chcę nawet już zamykać oczu, bo nie mogę Cię tam dotknąć. Zawsze tylko siedzisz i patrzysz, i zawsze się uśmiechasz, dlaczego? Dlaczego chcesz, żebym sobie poradziła. Sama. Nie rzucaj mnie na kolejne morze, nie dawaj mi kolejnego krwawego roku, nie każ mi kolejnego dnia patrzeć na to nieszczęście. Nie mam już wstydu konać przed samą sobą z tęsknoty. To już tyle czasu, kiedy tylko płoniesz, a nie jesteś. Tyle miałam pytań, tyle miałam przecież do Ciebie pytań, a kolejny rok nie mam komu ich zadać. I ściskam je w sobie, upycham, ubijam, zapominam. Wróć do mnie. Albo chociaż pozwól mi się dotknąć, na chwilkę, zanim jeszcze otworzę oczy.
Dzisiaj bomby wybuchają w mojej głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
:-)