środa, 27 grudnia 2017

śmierć idioty

    Wiszę na żelaznym sznurze. Świat nie chce mieć ze mną już nic wspólnego. Wiszę bez głowy, bez palców, które dotykają ciała. A jedyne co do mnie teraz dociera to melodia życia ludzkiego, rozrywanego na strzępy. Czuję smród Twojego upodlenia. Nawet nie wiesz, jakie mam szczęście. Byłam jak tulipan, któremu nie pozwoliłeś zakwitnąć, a słońce jakby przez to zmęczyło się czekaniem. I nigdy więcej nie pojawiło się w moim życiu. I tkwię tak, maleńki pąk bezradności. Moje ręce przelały ulice posoki. Ta samotność stała się tak wielka, że dostrzegałam ją w codziennym zalewaniu kawy dwa razy dziennie. Moje serce jest martwe. Moje zmysły są martwe. I kiedy niebo zaświeci się dla mnie na zielono, jestem jak owad pod kamieniem. To ten sam strach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

:-)