wtorek, 23 stycznia 2018
let me in.
Śniło mi się, że za mną tęskniłeś. Obudziłam się. Jestem postawiona pod murem. Z opaską na oczach, czekając na rozstrzelanie. Zawiązałeś mi ją, mając maskę i myślałeś, że nie będę wiedziała kim jesteś? Tyle razy już dotykałeś moich włosów w tak inny sposób, niż oni wszyscy, że ułożenie Twoich palców mam wypalone między kosmykami. Słońce świeci mi prosto w twarz. Widzę tylko jak zasłaniasz je, kręcąc się przede mną w popłochu. Dlaczego się boisz? Już raz mnie zabiłeś i doskonale widziałeś, jak rozrywasz moją istotność na strzępy. Boisz się fizycznego rozlewu krwi? Ty pieprzony chamie. A nie bałeś się, jak doprowadzałeś mnie do tego, że w moim wnętrzu trzaskały się szklanki i raniły moje spracowane miłością do Ciebie serce? Jak szkło przecinało mi płuca i nie mogłam oddychać, patrząc Ci w oczy i dławiąc się własnym lamentem? A mi się śniło, że znowu mnie chciałeś. Że pozszywałeś moją porozdzieraną skórę jedyną nitką, jaką mieliśmy w mieszkaniu. I że byłeś. A jesteś. Tylko boję się, widząc, jak znowu we mnie celujesz. Zawodowy strzelcze, a może raz nie trafisz?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
:-)